|
Pamiątkowe zdjęcie na dworcu w Irkucku |
Na peronie w Irkucku długie
pożegnanie i kilka pamiątkowych fotografii z Anią i Tamarą – naszymi
prowadnicami. W pociągu ustaliliśmy, że nie zostajemy w Irkucku tylko od razu jedziemy
na Olchon. Marszrutką spod dworca kolejowego jedziemy na drugi koniec miasta,
na dworzec autobusowy. Tu zostawiamy Sophie i Alexa, którzy kierują się do
Listwanki ( tam mają zarezerwowany nocleg, marszrutka kosztuje 100 rubli), my z
Niką i Wiktorem podążamy na wyspę (600 rubli stargowane z 800 / osoba).
Trwająca 6 godzin jazda busem też była swojego rodzaju wyzwaniem. Przez
pierwszą godzinę jazdy większość z nas miał śmierć w oczach, później oswoiliśmy
się już ze sposobem prowadzenia przez kierowcę samochodu. Dostał ksywkę
Szumacher! Droga do promu prosta, przerywana podjazdami, górskie widoki,
przepięknie. Szumacher zafundował nam również przejazd odcinkiem off-roadowym, który
przemierzał z prędkością prawie 120km/h. Na prom nie czekaliśmy wcale, kierowca
korzystając ze swoich znajomości wjechał na niego od razu. Przeprawa trwała
około 10-15 minut. Na wyspie klimat zupełnie inny, asfaltu brak, step miejscami
zamieniał się w pustynie, wzgórza porośnięte lasem, klify, plaża wzdłuż krystalicznie
czystego Bajkału.
Droga do głównej miejscowości na wyspie zajmuje kolejne 2
godziny. Do Chużyru docieramy bez planu. Miejscowi okrążyli nas proponując nam
noclegi
|
Budynek dworca kolejowego w Irkucku |
za 500 rubli. Na naszą cenę (300 rubli) śmiali się, że mogą zaoferować
nam jedynie chlew. My się jednak nie poddajemy! Ania i Maciek poszli na wieś rozejrzeć się za tańszą kwaterą. Reszta, niczym w Arizonie, siedziała pod sklepem, kurz, pył, psy leżące, krowy
przechadzające się środkiem drogi. Nika organizowała sobie transport do
miejscowości Kharantsy położonej 4 km na północ od Chużyru, jechała tam na obóz
relaksacyjno – wyciszający. Zaproponowała, że możemy jechać z nią. Po powrocie
Ani i Maćka, w efekcie przeprowadzonego głosowania, opuszczamy Chużyr marszrutką
(500 rubli) i kierujemy się razem z Niką na północ, do YurtCampu. Miejsce
idealne do wyciszenia, medytacji itp. Spaliśmy w yurtach, z widokiem na
położoną niżej wioskę oraz przepiękny Bajkał, 10 minut spacerowym krokiem od
niego. W yurcie 4 łóżka (500 rubli za każde), ale jako, że spaliśmy tam w pięć
osób to za nocleg wyszło nas 400 rubli/osoba ( prysznic, zlewy na zewnątrz,
kibelek z dziurą, miejsce na ognisko, kuchnia). Miejscówka bajeczna! Niczego
więcej nam nie było trzeba! ..no chyba, że chusteczek do nosa gdyż wszyscy (oprócz
Maćka) mieliśmy potworny katar. Kolejnego dnia, po nocy w Listwance Francuzi
zdecydowali się opuścić swoją miejscówkę i do nas dołączyć. Mieliśmy ich
odebrać z Chużyru około 16-17. Ku przygodzie, z Anią i Maćkiem, ruszyliśmy rano
brzegiem jeziora w kierunku południowym. Słońce świeciło, wskoczyliśmy się
wykąpać... chwila, której nigdy nie zapomnę... bosko...zimno... z wysokości
szyi widać dno. Wspaniale! Idąc dalej między namiotami widzimy pasące się
krowy, plaża niby piaszczysta, ale bardzo dużo kamieni. Po 2,5 godz. doszliśmy
do skały „Szamanki” świętego miejsca o wielkiej mocy, tu odbywają się zjazdy
szamanów z całego świata. Następnie, zahaczając o pocztę poszliśmy do
miejscowych coś zjeść. Zamówiłam piure ziemniaczane z surówką – całkiem smaczne
( kosztuje 120 rubli), Ania i Maciek wzięli pierożki w podobnej cenie. Sophie i
Alex dotarli około 17:00, szybkie zakupy i jazda marszrutką w kierunku yurt.
Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, niektórzy liczyli spadające gwiazdy, inni
śpiewali, Sophie zabijała moskitos na twarzy Alexa...miło jak zawsze! 14
sierpnia rano, niemalże całą grupą (bez Niki), ruszyliśmy zwiedzać północny
Olchon. Marszrutka przyjechała o 10:30 ( koszt wycieczki 600 rubli/osoba). Zatrzymywaliśmy
się w miejscach turystycznie obowiązkowych: Charancy, Zatoce Pieszczanaja (przy łagrze), przy skale Trzech
Braci (Sagan-Chuszun), dotarliśmy na przylądek Choboj, najbardziej wysunięty na
północ skrawek wyspy, z którego podobno przy dobrej widoczności można zobaczyć
drugi brzeg, nam niestety się to nie udało. Udaliśmy się jeszcze na Górę
Miłości. Punktem kulminacyjnym wycieczki był posiłek składający się z zupy
rybnej uchy, sałatki wiosennej, wszystko popijaliśmy czajem wzbogaconym o
sosnę, tymianek i inne zioła. Około 17:00 wróciliśmy do campu, zjedliśmy obiad,
rozpaliliśmy ognisko i tak spędziliśmy naszą ostatnią wspólną noc...
|
Pożegnalne ognisko |
Wiktor
plan miał zostać jeszcze kilka dni nad Bajkałem, Francuzi mieli wykupiony
powrót autobusem do Irkucka na godz. 13:00, Nika zostawała w obozie. My nie
mieliśmy zarezerwowanego transportu powrotnego na ląd, obdzwoniliśmy kilku przewoźników,
nigdzie niestety nie było miejsc na wyjazd z wyspy 15.08. Pozostanie kolejnego
dnia na Olchonie nie byłoby dla nas korzystne dlatego postanowiliśmy zebrać się
rano i ruszyć w kierunku miasteczka, licząc na farta, złapanie stopa, czy
cokolwiek innego co pozwoli nam się z wyspy wydostać. Plan był dotrzeć się
do promu, przekroczyć go pieszo i szukać „okazji” już na lądzie. Jak
pomyśleliśmy tak i zrobiliśmy...na 8:00 zamówiliśmy marszrutkę do Chużyru. Rano
pożegnaliśmy się z załogą Polish TransSiberian Team i w czwórkę ruszyliśmy
przed siebie. W miasteczku załatwiliśmy z kierowcą rejsowego autobusu, że
zabierze nas do promu, później zgodził się zabrać dwie osoby do Irkucka, a
ostatecznie zabrał nas wszystkich do miejsca docelowego, w dodatku trochę
taniej niż zapłacilibyśmy normalnie ( koszt przejazdu to 600 rubli, nas
skasował po 470). Z przerwą obiadową, do Irkucka dojeżdżamy po 15:00 i znowu
improwizacja. Było kilka pomysłów:
- - wypożyczenie samochodu i
pojechanie na granice mongolską;
-
- podróż koleją
krugobajkalską;
-
- pozostanie w Irkucku i
kręcenie się po okolicy.
Ze
względów ekonomicznych wybieramy opcje numer 3! Warunki w wypożyczalni aut
są mało korzystne – dziennie można przejechać tylko 200 km ( my
potrzebowalibyśmy przejechać około 600 km), a całodzienna wycieczka
koleją to koszt około 250 zł. Postanowiliśmy poszukać noclegu. W kilku
noclegowniach miejsc brak ( wiadomo sezon w pełni), inne drogie, znaleźliśmy
chatkę (na oko z początku XX wieku) w okolicach dworca autobusowego,
budynek w remoncie, rozpadający się w każdym możliwym miejscu, część podłogi w
WC zapadnięta, krzywy prysznic, drzwi od pokoju ledwo otworzyć nie można. Pokój
z 3 łóżkami kosztował nas 1800 rubli – to bardzo drogo jak na takie warunki,
jednak znacznie taniej od pozostałych miejsc noclegowych ( był tylko jeden
warunek, musieliśmy opuścić to miejsce do 8 rano, przed przyjazdem
robotników). Zrzuciliśmy bagaże i ruszyliśmy w miasto. Tramwajem nr 1
dojechaliśmy na dworzec kolejowy, żeby sprawdzić ile kosztuje przechowalnia
bagażu ( 135 rubli za dobę; od 00:00 do 00:00), zweryfikowaliśmy również o
której dokładnie odjeżdża nasz pociąg – wszystko w Rosji funkcjonuje w
dwóch czasach: moskiewskim oraz lokalnym, można się zakręcić. Po wizycie
na dworcu zaopatrzyliśmy się w napoje wyskokowe, kartoszki i poszliśmy zwiedzać
Irkuck. Miasto niezbyt urokliwe, za to ludzie bardzo mili. Spostrzeżenie z
Irkucka: męski dress code na randkę to stylowy dresik oraz klapki, atrybutem
każdego absztyfikanta są kwiaty w gazecie, w takim zestawieniu udana randka
gwarantowana! Przechadzając się po mieście odwiedzaliśmy m.in. kościoły,
cerkwie, stadion. Około 22 wróciliśmy do naszej noclegowni. Przyszło nam od
głów pojechać jeszcze na lotnisko, żeby pożegnać francuzów ( wylatywali około
północy), ale niestety rozkład jazdy w tym mieście nie istnieje, a obawa była,
że nie będzie jak wrócić. Poszliśmy spać! 16.08 zgodnie z obietnicą znikamy
przed 8 rano. Pojechaliśmy na dworzec kolejowy, ponownie tramwajem nr 1 (4A
również tam jeździ), zostawiliśmy plecaki w przechowalni i z buta, zerkając to
tu to tam dostaliśmy się na dworzec autobusowy ( spacerkiem około 45 minut).
Wsiedliśmy w marszrutę do Listwanki (100 rubli). Po godzinie byliśmy w centrum
tej turystycznej miejscowości. Wypiliśmy piwo, zjedliśmy wędzoną rybę zakupioną
na miejscowym bazarku (150 rubli) pychota! Próbowaliśmy wdrapać się na wzgórze
górujące nad miasteczkiem, jednak po kilku próbach dostania się tam różnym
drogami odpuściliśmy, rozłożyliśmy się na plaży i relaksowaliśmy się. Około 15
dokonaliśmy konsumpcji miejscowych lodów (35 rubli), a następnie marszrutką
wróciliśmy z powrotem do Irkucka. Około 18 czasu miejscowego dotarliśmy na
dworzec kolejowy. Pociąg do Władywostoku mieliśmy o 5:40 rano. Noc na dworcu
trudna, dzielone ławki, więc położyć się nie było jak, brak możliwości
naładowania telefonu (jedynie w biurze informacji – 45 rubli godzina). Część
nocy rozważaliśmy co zrobić po dojeździe do ostatniej kolejowej stacji...czy
jechać do Pekinu, czy lecieć do Szanghaju, nie mieliśmy jeszcze pomysłu jak się
z Władywostoku wydostać, jak wygląda przejście graniczne między Rosją a
Chinami. Około 2 w nocy w poczekalnianej TV puścili niezwykle wciągającą
produkcję, ni to romans, ni to komedia, ni to kryminał...film klasy D w pełnym
tego słowa znaczeniu. Oglądaliśmy z zaciekawieniem, a czas szybciej mijał. Nad
ranem dnia 17.08 wsiedliśmy do pociągu relacji Irkuck – Władywostok.
|
okolice promu |
|
Chużyr |
|
YurtaCamp |
|
Zachód słońca nad Bajkałem |
|
Okolice miejscowości Kharantsy |
|
Chużyr, okolice Szamanki |
|
Chużyr |
|
Charancy |
|
Zatoka Pieszczanaja |
|
Góra Miłości |
|
Zupa ucha i aromatyczny czaj |
|
Pozostawione dary |
|
Kharantsy |
|
Uliczne Tango w Irkucku |
|
Chwila wytchnienia w Listwance |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz