wtorek, 24 listopada 2015

Chiny: Wielki Mur i wioska olimpijska

Autobus do Huairou
25 sierpnia planujemy wdrapać się na Wielki Mur Chiński. Wybraliśmy odcinek MuTianYu. Wstajemy o 8:00, szybka toaleta - w hostelu dostępny jest nawet płyn do kąpieli oraz szampon, no no! W drodze do metra wstępujemy jeszcze do sklepu po wodę i prowiant na drogę. W świetnych nastrojach jesteśmy gotowi na kolejny dzień przygód! O godzinie 10:00 docieramy na stację Dongzimen skąd jedziemy autobusem 916 do Huairou (12Y - bilet kupujemy u kierowcy). Autobus nieco szerszy od tych znanych mi dotychczas, w jednym rzędzie po 5 siedzeń. W środku zaczepia nas młody chińczyk mówiąc, że nie powinniśmy się godzić na dojazd w okolice muru powyżej 70Y. „Pilot“ autobusu słysząc naszą rozmowę, jest mocno niezadowolony z postępku młodego człowieka, podniesionym głosem mówi mu, że ma takich rzeczy turystom nie przekazywać. Był to pierwszy i jedyny wkurzony chińczyk jakiego widziałam.
Wysiadamy w Huairou. Mężczyzna, który kilka minut wcześniej awanturował się z chłopakiem wysiada również i od razu oferuje nam transport w okolice muru, za 150Y. Targujemy się z nim oferując 70Y. Trwa to kilka minut, on obstaje przy swoim. W końcu godzi się na 70Y, ale nasza propozycja w tym momencie wynosiła 50Y – stawka 70Y nam odpowiadała, ale był chamski i bardzo nieprzyjemny. Oddalając się o kilka kroków zaczepia nas kobieta, która chętna jest nas podwieźć. Szybko ustalamy stawkę 70Y – jedziemy! Pani mówi niewiele, aura w samochodzie bardzo pozytywna. Trasa malownicza, widoki za oknem przepiękne, trochę jak we Włoszech - góry, strumyki. Do przejechania mamy jakieś 30-40 km. Kiedy docieramy na miejsce kobieta zaoferowała, że poczeka, żeby nas zabrać z powrotem do Huairou. Nie chcieliśmy jej zatrzymywać, nie wiedzieliśmy ile czasu potrzebujemy. W końcu  nas przekonała, umówiliśmy się z nią na 15:00. Mamy nieco ponad 3 godziny! Drogą wzdłuż straganów docieramy do kas. Bilet kosztuje 45Y. Zaczynamy marsz pod górę! Trasa dość stroma, świerszcze umiaru nie znają, cykają jak szalone, przechodzimy przez kamienną jaskinie. Pniemy się ku górze, jest
Fragment Muru Chińskiego
piekielnie gorąco! Kiedy docieramy na Mur, wybieramy drogę w lewo. Widok niesamowity, pogoda nam sprzyjała. Wchodząc zmęczyliśmy się trochę, ale zdecydowanie warto. Przeszliśmy kawałek, doszliśmy do punktu widokowego na tej trasie, na resztę zabrakło nam czasu. Pamiątkowe fotki, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po około 40 minutach jesteśmy ponownie przy suvenirach. Każdy turysta zaczepiany jest przez straganiarzy, z których każdy ma super cenę! Kupujemy z Anią 4 magnesy ( 20Y). Damian za ten sam zestaw w innym miejscu płaci 90Y. Targowanie się jest tu podstawą! Nasz nawrócony kompan kupuje również ręcznie robione szachy ( z 360Y stargował na 80Y), a Ania sukienkę za 50Y ( ze 180Y). Po raz kolejny przypuszczamy atak na bankomat, znowu skończyły nam się pieniądze, pozostała nam tylko odliczona kwota na podróż powrotną do Pekinu. Po emocjonujących zakupach stawiamy się o czasie na umówione miejsce. Kobieta na nas czekała. Wróciliśmy z nią do Huairou. Autobus 916 w kierunku Pekinu jeździ bardzo często (co kilka minut). W drodze powrotnej odczuliśmy też czym są pekińskie „godziny szczytu”, pomimo tego, że korek bardzo duży, jazda szła płynnie, kierowca lawirował między pasami non stop. O 18:00 byliśmy znowu na stacji Dongzimen. Przyspieszonym tempem ruszyliśmy do hostelu, a jeszcze szybszym na obiad. Wybraliśmy to samo miejsce co dzień wcześniej. Wzięliśmy 2 x makaron testowany wczoraj oraz jedną nową potrawę. Pan potwierdził, że wegetariańska, więc zamówiliśmy coś co na obrazkach było żółte, jakby w sosie. Przy zgadywaniu czymże
  jest nowe danie fantazja nas poniosła. Wspólnie obstawialiśmy ( a tak naprawdę chyba mieliśmy taką nadzieję), że będą to pyry w jakimś sosie. Byliśmy bardzo zaskoczeni, kiedy na stole pojawiła się karmelizowana dynia. Radość wielka! Poczułam się jak dziecię jedzące watę cukrową. Była
Znicz olimpijski
bardzo smaczna, choć trochę słodka, po kilku kęsach zbyt słodka. Makaron ponownie pyszny!
 Po obiedzie szybki szoping na naszej uliczce, przymiarki sukienek okazały się fantastyczną zabawą. Rozmiar L z Zarki to takie nasze XS. Nie da się ukryć, że Chinki są ciut niższe i odrobinę drobniejsze. W kolejny sklepie kolejna przymiarka sukienki, tym razem postawiłam na rozmiar XL. Trochę lepiej choć pas miałam pod biustem! Nic to, straciłam nadzieje na zakup kiecki, a ładne mają przyznać muszę! Damian na pocieszenie „kupił mi” sweterek (..no dobra tylko zapłacił za niego bo gotówki nie miałam). Tego wieczora mieliśmy jeszcze w planie zwiedzanie wioski olimpijskiej. Idąc na metro mijaliśmy panie tańczące na ulicy taniec przypominający aerobik. Żorż potupał trochę nóżką w rytm muzyki, poszliśmy dalej. Po kilku przesiadkach docieramy do wioski. Bardzo nowoczesna dzielnica, siedziby światowych firm, stadion olimpijski, basen – „kostka lodu”, wszystko podświetlone – robiło wrażenie. Jak w innych miejscach turystycznych i tam mnóstwo nagabujących straganiarzy. Obeszliśmy wioskę dookoła. Spostrzegliśmy, że niezwykle popularne jest tu uliczne karaoke. Utalentowany muzycznie naród z tych chińczyków. Około 22 zbieramy się – miejsce zmagań olimpijskich z 2008 roku jest czynne do 21:30 ( do tej godziny wpuszczają), ale można chodzić dłużej. Idziemy do metra. Zagadani opowieścią Damiana o Łosiu – bombowcu Polskiej produkcji mijamy właściwą stację metra, mus był się cofnąć. O 22:40 wsiadamy do podziemnej kolejki, po 4 przesiadkach docieramy na naszą stację. W drodze powrotnej zachodzimy jeszcze do sklepu za rogiem, kupujemy wieczorne napoje i udajemy się do hostelu.  Siedzimy, pijemy, rozmawiamy o planach na dzień następny. Chcemy zobaczyć jakiś cmentarz  - niestety na mapie nie możemy nic znaleźć. Sprawdzamy gdzie jest dzielnica 798, pada propozycja wybrania się do Pałacu Letniego. Do pogawędek przyłączają się Alex (nasz pokojowy współlokator) oraz szkot Andy. Idziemy spać około 2:00.



Mur Chiński
Przyłapani

Po 3 dniach znamy już wszytkich serialowych bohaterów
Mniam
Tu jadaliśmy posiłki
Stadion olimpijski
"Kostka" - basen olimpijski
Dobrze spojrzeć na mapę!
Dragon Happy Hostel
Dragon Happy Hostel
Dragon Happy Hostel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz