piątek, 20 listopada 2015

Rosja: Irkuck, Olchon i rześki Bajkał


Pamiątkowe zdjęcie na dworcu w Irkucku
Na peronie w Irkucku długie pożegnanie i kilka pamiątkowych fotografii z Anią i Tamarą – naszymi prowadnicami. W pociągu ustaliliśmy, że nie zostajemy w Irkucku tylko od razu jedziemy na Olchon. Marszrutką spod dworca kolejowego jedziemy na drugi koniec miasta, na dworzec autobusowy. Tu zostawiamy Sophie i Alexa, którzy kierują się do Listwanki ( tam mają zarezerwowany nocleg, marszrutka kosztuje 100 rubli), my z Niką i Wiktorem podążamy na wyspę (600 rubli stargowane z 800 / osoba). Trwająca 6 godzin jazda busem też była swojego rodzaju wyzwaniem. Przez pierwszą godzinę jazdy większość z nas miał śmierć w oczach, później oswoiliśmy się już ze sposobem prowadzenia przez kierowcę samochodu. Dostał ksywkę Szumacher! Droga do promu prosta, przerywana podjazdami, górskie widoki, przepięknie. Szumacher zafundował nam również przejazd odcinkiem off-roadowym, który przemierzał z prędkością prawie 120km/h. Na prom nie czekaliśmy wcale, kierowca korzystając ze swoich znajomości wjechał na niego od razu. Przeprawa trwała około 10-15 minut. Na wyspie klimat zupełnie inny, asfaltu brak, step miejscami zamieniał się w pustynie, wzgórza porośnięte lasem, klify, plaża wzdłuż krystalicznie czystego Bajkału.
Droga do głównej miejscowości na wyspie zajmuje kolejne 2 godziny. Do Chużyru docieramy bez planu. Miejscowi okrążyli nas proponując nam noclegi
Budynek dworca kolejowego w Irkucku
za 500 rubli. Na naszą cenę (300 rubli) śmiali się, że mogą zaoferować nam jedynie chlew. My się jednak nie poddajemy! Ania i Maciek poszli na wieś rozejrzeć się za tańszą kwaterą. Reszta, niczym w Arizonie, siedziała
pod sklepem, kurz, pył, psy leżące, krowy przechadzające się środkiem drogi. Nika organizowała sobie transport do miejscowości Kharantsy położonej 4 km na północ od Chużyru, jechała tam na obóz relaksacyjno – wyciszający. Zaproponowała, że możemy jechać z nią. Po powrocie Ani i Maćka, w efekcie przeprowadzonego głosowania, opuszczamy Chużyr marszrutką (500 rubli) i kierujemy się  razem z Niką na północ, do YurtCampu. Miejsce idealne do wyciszenia, medytacji itp. Spaliśmy w yurtach, z widokiem na położoną niżej wioskę oraz przepiękny Bajkał, 10 minut spacerowym krokiem od niego. W yurcie 4 łóżka (500 rubli za każde), ale jako, że spaliśmy tam w pięć osób to za nocleg wyszło nas 400 rubli/osoba ( prysznic, zlewy na zewnątrz, kibelek z dziurą, miejsce na ognisko, kuchnia). Miejscówka bajeczna! Niczego więcej nam nie było trzeba! ..no chyba, że chusteczek do nosa gdyż wszyscy (oprócz Maćka) mieliśmy potworny katar. Kolejnego dnia, po nocy w Listwance Francuzi zdecydowali się opuścić swoją miejscówkę i do nas dołączyć. Mieliśmy ich odebrać z Chużyru około 16-17. Ku przygodzie, z Anią i Maćkiem, ruszyliśmy rano brzegiem jeziora w kierunku południowym. Słońce świeciło, wskoczyliśmy się wykąpać... chwila, której nigdy nie zapomnę... bosko...zimno... z wysokości szyi widać dno. Wspaniale! Idąc dalej między namiotami widzimy pasące się krowy, plaża niby piaszczysta, ale bardzo dużo kamieni. Po 2,5 godz. doszliśmy do skały „Szamanki” świętego miejsca o wielkiej mocy, tu odbywają się zjazdy szamanów z całego świata. Następnie, zahaczając o pocztę poszliśmy do miejscowych coś zjeść. Zamówiłam piure ziemniaczane z surówką – całkiem smaczne ( kosztuje 120 rubli), Ania i Maciek wzięli pierożki w podobnej cenie. Sophie i Alex dotarli około 17:00, szybkie zakupy i jazda marszrutką w kierunku yurt. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, niektórzy liczyli spadające gwiazdy, inni śpiewali, Sophie zabijała moskitos na twarzy Alexa...miło jak zawsze! 14 sierpnia rano, niemalże całą grupą (bez Niki), ruszyliśmy zwiedzać północny Olchon. Marszrutka przyjechała o 10:30 ( koszt wycieczki 600 rubli/osoba). Zatrzymywaliśmy się w miejscach turystycznie obowiązkowych: Charancy, Zatoce Pieszczanaja (przy łagrze), przy skale Trzech Braci (Sagan-Chuszun), dotarliśmy na przylądek Choboj, najbardziej wysunięty na północ skrawek wyspy, z którego podobno przy dobrej widoczności można zobaczyć drugi brzeg, nam niestety się to nie udało. Udaliśmy się jeszcze na Górę Miłości. Punktem kulminacyjnym wycieczki był posiłek składający się z zupy rybnej uchy, sałatki wiosennej, wszystko popijaliśmy czajem wzbogaconym o sosnę, tymianek i inne zioła. Około 17:00 wróciliśmy do campu, zjedliśmy obiad, rozpaliliśmy ognisko i tak spędziliśmy naszą ostatnią wspólną noc...
Pożegnalne ognisko

Wiktor plan miał zostać jeszcze kilka dni nad Bajkałem, Francuzi mieli wykupiony powrót autobusem do Irkucka na godz. 13:00, Nika zostawała w obozie. My nie mieliśmy zarezerwowanego transportu powrotnego na ląd, obdzwoniliśmy kilku przewoźników, nigdzie niestety nie było miejsc na wyjazd z wyspy 15.08. Pozostanie kolejnego dnia na Olchonie nie byłoby dla nas korzystne dlatego postanowiliśmy zebrać się rano i ruszyć w kierunku miasteczka, licząc na farta, złapanie stopa, czy cokolwiek innego co pozwoli nam się z wyspy wydostać. Plan był dotrzeć się do promu, przekroczyć go pieszo i szukać „okazji” już na lądzie. Jak pomyśleliśmy tak i zrobiliśmy...na 8:00 zamówiliśmy marszrutkę do Chużyru. Rano pożegnaliśmy się z załogą Polish TransSiberian Team i w czwórkę ruszyliśmy przed siebie. W miasteczku załatwiliśmy z kierowcą rejsowego autobusu, że zabierze nas do promu, później zgodził się zabrać dwie osoby do Irkucka, a ostatecznie zabrał nas wszystkich do miejsca docelowego, w dodatku trochę taniej niż zapłacilibyśmy normalnie ( koszt przejazdu to 600 rubli, nas skasował po 470). Z przerwą obiadową, do Irkucka dojeżdżamy po 15:00 i znowu improwizacja. Było kilka pomysłów:
-                - wypożyczenie samochodu i pojechanie na granice mongolską;
-                - podróż koleją krugobajkalską;
-                - pozostanie w Irkucku i kręcenie się po okolicy.
Ze względów ekonomicznych wybieramy opcje numer 3! Warunki w wypożyczalni aut  są mało korzystne – dziennie można przejechać tylko 200 km ( my potrzebowalibyśmy przejechać około 600 km), a całodzienna wycieczka  koleją to koszt około 250 zł. Postanowiliśmy poszukać noclegu. W kilku noclegowniach miejsc brak ( wiadomo sezon w pełni), inne drogie, znaleźliśmy chatkę (na oko z początku XX wieku) w okolicach dworca autobusowego,  budynek w remoncie, rozpadający się w każdym możliwym miejscu, część podłogi w WC zapadnięta, krzywy prysznic, drzwi od pokoju ledwo otworzyć nie można. Pokój z 3 łóżkami kosztował nas 1800 rubli – to bardzo drogo jak na takie warunki, jednak znacznie taniej od pozostałych miejsc noclegowych ( był tylko jeden warunek, musieliśmy opuścić  to miejsce do 8 rano, przed przyjazdem robotników). Zrzuciliśmy bagaże i ruszyliśmy w miasto. Tramwajem nr 1 dojechaliśmy na dworzec kolejowy, żeby sprawdzić ile kosztuje przechowalnia bagażu ( 135 rubli za dobę; od 00:00 do 00:00), zweryfikowaliśmy również o której dokładnie odjeżdża nasz pociąg – wszystko w  Rosji funkcjonuje w dwóch czasach:  moskiewskim oraz lokalnym, można się zakręcić. Po wizycie na dworcu zaopatrzyliśmy się w napoje wyskokowe, kartoszki i poszliśmy zwiedzać Irkuck. Miasto niezbyt urokliwe, za to ludzie bardzo mili. Spostrzeżenie z Irkucka: męski dress code na randkę to stylowy dresik oraz klapki, atrybutem każdego absztyfikanta są kwiaty w gazecie, w takim zestawieniu udana randka gwarantowana! Przechadzając się po mieście odwiedzaliśmy m.in. kościoły, cerkwie, stadion. Około 22 wróciliśmy do naszej noclegowni. Przyszło nam od głów pojechać jeszcze na lotnisko, żeby pożegnać francuzów ( wylatywali około północy), ale niestety rozkład jazdy w tym mieście nie istnieje, a obawa była, że nie będzie jak wrócić. Poszliśmy spać! 16.08 zgodnie z obietnicą znikamy przed 8 rano. Pojechaliśmy na dworzec kolejowy, ponownie tramwajem nr 1 (4A również tam jeździ), zostawiliśmy plecaki w przechowalni i z buta, zerkając to tu to tam dostaliśmy się na dworzec autobusowy ( spacerkiem około 45 minut). Wsiedliśmy w marszrutę do Listwanki (100 rubli). Po godzinie byliśmy w centrum tej turystycznej miejscowości. Wypiliśmy piwo, zjedliśmy wędzoną rybę zakupioną na miejscowym bazarku (150 rubli) pychota! Próbowaliśmy wdrapać się na wzgórze górujące nad miasteczkiem, jednak po kilku próbach dostania się tam różnym drogami odpuściliśmy, rozłożyliśmy się na plaży i relaksowaliśmy się. Około 15 dokonaliśmy konsumpcji miejscowych lodów (35 rubli), a następnie marszrutką wróciliśmy z powrotem do Irkucka. Około 18 czasu miejscowego dotarliśmy na dworzec kolejowy. Pociąg do Władywostoku mieliśmy o 5:40 rano. Noc na dworcu trudna, dzielone ławki, więc położyć się nie było jak, brak możliwości naładowania telefonu (jedynie w biurze informacji – 45 rubli godzina). Część nocy rozważaliśmy co zrobić po dojeździe do ostatniej kolejowej stacji...czy jechać do Pekinu, czy lecieć do Szanghaju, nie mieliśmy jeszcze pomysłu jak się z Władywostoku wydostać, jak wygląda przejście graniczne między Rosją a Chinami. Około 2 w nocy w poczekalnianej TV puścili niezwykle wciągającą produkcję, ni to romans, ni to komedia, ni to kryminał...film klasy D w pełnym tego słowa znaczeniu. Oglądaliśmy z zaciekawieniem, a czas szybciej mijał. Nad ranem dnia 17.08 wsiedliśmy do pociągu relacji Irkuck – Władywostok.

okolice promu
Chużyr
YurtaCamp
Zachód słońca nad Bajkałem
Okolice miejscowości Kharantsy
Chużyr, okolice Szamanki

Chużyr
Charancy
Zatoka Pieszczanaja


Góra Miłości


Zupa ucha i aromatyczny czaj
Pozostawione dary



Kharantsy

Uliczne Tango  w Irkucku
Chwila wytchnienia w Listwance

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz