czwartek, 19 listopada 2015

Rosja: Kolej Transsyberyjska – cztery dni życia w pociągu


Jechaliśmy tzw. Plackartą, wagonem sypialnym, najtańszym, bez przedziałów, z 48 kuszetkami, który podzielony jest na otwarte boksy, w każdym po 6 miejsc sypialnych, na początku i na końcu wagonu WC. Nasze łóżka skierowane były prostopadle do korytarza,
Wagon Plackarta [© Wiktor]
na łóżkach równoległych gościli się młodzi Francuzi - Sophie oraz Alex. Wódka przełamała pierwsze lody i po niedługim czasie Francuzi dołączyli do Polish TransSiberian Team!
Wiktor miał swoją pryczę w boksie obok, a Nika w jeszcze następnym. Pierwszego dnia krajobraz za oknem mocno się nie zmieniał, my nieśmiało ( bo oficjalnie nie można) rozpijaliśmy alkohole. Na jednej ze stacji policja wyprowadza z pociągu pierwszego pijanego delikwenta, przy tej okazji, za posiadanie alkoholu i nasze miejsca zostały spisane... pierwsza groźba wyrzucenia nas z pociągu! Chłopaki postanowili zaprzyjaźnić się z młodymi, bardzo sympatycznymi i wesołymi prowadnicami - Anią i Tamarą, w „zaprzyjaźnianiu się“ są wspaniali!
W pociągu życie płynęło wyjątkowo - od piwa, przez wino, do wódki. Łamaliśmy czasoprzestrzeń. Pani z przedziału obok pokazała album z rodzinnymi zdjęciami, ktoś innym poczęstował „swojskim” jedzeniem, opowiedział swoją życiową historię, Damian grał na drumli i nieustannie  podśpiewywał „...grali na gitarze..”. W przedziale mieliśmy również niemowlęta, bliźniaki urodzone przedwcześnie, w tym czasie wyglądały jak noworodki, choć miały już 3 miesiące, wraz z rodzicami wracały do domu ze szpitala w Moskwie. Kolej Transsyberyjska to bardzo ciekawe historie zwykłych i niezwykłych ludzi. Drugi dzień wyglądał podobnie, nie czułam już wszechobecnego zaduchu. Damian i Maciek z pomocą Ani przygotowali dla prowadnic laurkę „Odę do Prowadnicy”, którą wręczyli dziewczynom wraz z czekoladą. Przyroda za oknem wygląda już nieco inaczej, na kilkunastominutowych postojach wychodziliśmy rozprostować kości, trochę się przewietrzyć, ustalenie która jest godzina stawało się coraz trudniejsze... Wieczorem, aby nie przeszkadzać współtowarzyszom podróży przenieśliśmy się do restauracyjnego. W „Warsie” zabawa na całego.. wódka (600 rubli najtańsza butelka), tańce wygibańce, tańce na boso, tańce na rurze  i co komu do głowy przyszło....U lala! Rano niektórzy na kacu, inni opuchnięci, próbujemy ustalić który dziś dzień... z wyliczeń nic nam nie wychodzi...olewamy to! Podczas postoju na jednej ze stacji „odkrywamy” kartoszki - rosyjski przysmak (15-35 rubli sztuka), które później regularnie z różnymi nadzieniami będziemy od babuszek kupowali, Wiktor tego dnia z raperami z Mołdawii kreci „teledysk”. Niedziela (11.08) nie zapowiadała się jakoś szczególnie odmiennie od pozostałych dni -  postoje na stacjach, uśmiechnięte prowadnice, babuszki, rozmowy, Damian przygrywający na drumli. Tego dnia z Maćkiem ograliśmy dwukrotnie francuzów w UNO, Nika prezentowała swoje liczne talenty, za oknem bezkres Syberii, malownicze miasteczka położone na zboczach wzniesień, las uschniętych na bagniskach drzew. Jest pięknie i gorąco – nie mogę się doczekać kąpieli w Bajkale. Po zmroku udaliśmy się do wagonu restauracyjnego. Chłopaki dogadali się Panem z „Warsa”, że nie będzie zamykał o 23.00 ( do tej godziny czynny jest ten wagon), tylko przedłuży nam możliwość korzystania z tego zacnego miejsca. Jak zwykle chwile bardzo wesołe, brakowało jedynie tańców. Około 23.30 z Anią i Alexem cofnęliśmy się do naszej plackarty po telefon z muzyką. Kiedy wracaliśmy się zaczęło! Kierowniczka pociągu śpiąca po trasie „Wars” – „nasz wagon sypialny” wyskoczyła z przedziału Kupe wrzeszcząc, że ma nas dość, że wyrzuci nas z pociągu. Ania próbowała z nią rozmawiać. Nie chcieliśmy robić większych problemów kierownikowi restauracyjnego, dlatego pokornie wracamy do naszego wagonu. Chwilę później rozpoczęła się akcja pod kryptonimem „Anglicy ukradli telefon” – jakaś Rosjanka zostawiła do ładowania telefon (gniazdka w wagonie rozlokowane są jedynie przy WC) i oskarżyła naszych chłopaków o kradzież. Pierwsza myśl to, że ktoś zrobił nam podrzutkę tego telefonu po awanturze z kierowniczką, dlatego szybko sprawdziliśmy nasze łóżka i plecaki. Ktoś z naszego wagonu widział jak mężczyzna, który przyczepił się do nas w Warsie brał ten aparat. Wraz z pracownikami pociągu poszliśmy go szukać, po około godzinie sprawa się wyjaśniła. Wskazany osobnik był recydywistą na zwolnieniu warunkowym, w jego rzeczach znalazł się poszukiwany telefon. Na najbliższej stacji policja wyprowadziła go z pociągu w kajdankach. Współtowarzysze podróży nas wspierali, kobieta po fakcie przeprosiła za oskarżenie, resztę nocy spaliśmy niewiele. O 4:30 czasu Moskiewskiego (+7h polskiego) dotarliśmy do Irkucka.
Potańcówka w WARSie [© Wiktor]
Świeżo upieczeni rodzice [© Wiktor]
Historie rodzinne
Gdzieś między Moskwą a Irkuckiem

Kolej Transsyberyjska 

Sprzedawcy wędzonych ryb
Kartoszki, ogórki, pomidory




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz