wtorek, 24 listopada 2015

Chiny: Dzień drugi zwiedzania Pekinu


Świątynia Lamajska
Rano Maciek się pakował, o 10:00 miał lot do Piong Piang. Przytulas na pożegnanie. Poszedł! My powoli wstawaliśmy. Z Anią i Damianem zdecydowaliśmy dzisiejszy dzień również spędzić w mieście. W hostelu PLOFT pozwolono nam zostawić bagaże, check in w DRAGON HAPPY HOSTEL był możliwy dopiero od 14:00. Ruszyliśmy w kierunku Świątyni Lamajskiej. Po drodze wstąpiliśmy na śniadanie do pobliskiego KFC (ja jadłam kleik ryżowy z 3 owocami + kawa 9Y). Przed wejściem do Świątyni, Anię i mnie, odstraszyła cena (25Y). Damian poszedł. Wrócił po ponad godzinie. Odmieniony człowiek, nie ten Damian, zachwycony miejscem, otoczeniem, ciszą tam panującą, skupieniem. Kupił sobie bransoletkę na rękę oddającą jego chiński znak zodiaku, która ma ustrzegać go od diabła - o diablicach na szczęście nic nie wspominał ;). Namawiał nas, żebyśmy też tam weszły, ale musieliśmy już wracać, odebrać bagaże. Po drodze weszliśmy jeszcze do Świątyni Konfucjusza. Bardzo ciekawe miejsce, znacznie mniej turystów, więcej starszych, relaksujących się ludzi. Zakupiliśmy pamiątki i wróciliśmy po nasze tobołki.
Zawieźliśmy rzeczy do zarezerwowanej dzień wcześniej nowej miejscówki i zwiedzaliśmy dalej. Słońce znowu paliło. Udaliśmy się do Muzeum Wojskowego. Kolejka do wejścia długa, ale szybko się przesuwała. Miło się zaskoczyliśmy, kiedy okazało się, ze bilety do owego muzeum są darmowe. Trzeba je tylko odebrać po okazaniu dokumentu tożsamości. Muzeum spore, trochę czołgów, samolotów, wozów wojskowych. Dla hobbystów zapewne gratka, Damian się trochę wkręcił. Po godzinie opuściliśmy muzeum i udaliśmy się na lody. Najpierw do McDonalda, ale były nieprzyzwoicie drogie, zatem zakupu dokonaliśmy u Pana na ulicy ( za 4Y), w smaku trochę jak lody z proszku z dzieciństwa, w sumie nie są takie złe. Popołudniu, podjarani Maćka opowieścią o super centrum handlowym, podobno mocno europejskim i z niskimi cenami, wybieramy się tam. Po drodze metro przedwcześnie opuszcza Damian, który przez dłuższą chwilę nie zauważył naszej nieobecności, my pojechałyśmy dalej. Poczekałyśmy na niego na następnej stacji, tłumaczył, że rozmawialiśmy tylko jednym przystanku, ehh chłopaki!  Do centrum handlowego trzeba przejść spory kawałek. Między metrem a centrum mnóstwo straganów. Docieramy do celu! Same drogie marki, ceny też niczego sobie ( ok. 1000 pln za sukienkę). Maciek mówił, żeby się targować, ale przy takich cenach! Jak się później okazało, mieliśmy dotrzeć na położony w pobliżu fake market, trochę nam się miejscówki rozminęły. Mimo wszystko bardzo ciekawe
Pekińskie centrum handlowe
architektonicznie miejsce, więc warto było. W fontannie na środku placu pluskały się beztrosko dzieciaki, w powietrzu czuć było zapach luksusu. Spędziliśmy tam trochę czasu, po czym wróciliśmy do hostelu. Po powrocie szybka decyzja – wbijamy w miasto zjeść coś. Po całym dniu byliśmy bardzo głodni i zmęczeni. Wyszliśmy na główną ulicę obok hostelu - kolorowo, głośno, mężczyźni graja w Mahjonga. Mijamy drogie restauracje i naszym zwyczajem skręcamy w niepozorną ścieżynkę, na której o turystów raczej trudno. Wchodzimy do miejsca gdzie siedzą „zwykli” Chińczycy. Podobnie jak dzień wcześniej w telewizorze serial ( być może nawet ten sam). Bardzo mila młoda kobieta, w bardzo zaawansowanej ciąży, pomaga nam z wyborem jedzenia. Próba tłumaczenia, że chcę posiłek bez mięsa zakończyła się fiaskiem, Na szczęście zapisane po chińsku zdanie (przez dziewczynę w pociągu), że „poproszę danie bez mięsa” znaczenie ułatwiło sprawę. Wybraliśmy cztery potrawy oraz piwo (4Y): ryż, makaron z kiełkami, ponownie pierożki ze szpinakiem oraz makaron z papryką. Jedliśmy długo, obsługa bardzo miła, jedzenie super, piwo zimne. Narysowaliśmy dla Pani laurkę, ucieszyła i od razu powiesiła na ścianie. W drodze powrotnej zaopatrzyliśmy się jeszcze w alkohol, który na hostelowej kanapie konsumowaliśmy. Chill!



Świątynia Lamajska
Świątynia Lamajska
Świątynia Lamajska
Świątynia Konfucjusza
Okolice DRAGON HAPPY HOSTEL 
Na ulicy można kupić żywe świerszcze
Hutong
Muzeum Wojskowe
Lody dla ochłody



Miejscowe potrawy
Jak nam się gdzieś podobało wystawialiśmy certyfikaty! o takie, o!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz